Jestem. Widzę bez wybielania, oczerniania, bez różowych soczewek.
Słyszę szmery w lewej komorze sercowej. Breakbeat
oddechu. Czuję każdy
atom ciała. To małe cegiełki domu, w którym mam mieszkanie. Duże, przestrzenne z otwartymi oczami. Nie, nie wynajmuję. Tylko
najbliższego mogę przenocować. Lubię, gdy mi pstryka prądem z
tyłu głowy. Połączenie z czymś, co jest mną, ale jest poza. Gilgoczą skrzydła. Zawsze wtedy, gdy tuli tak mocno, że aż wypadają jej pióra.
Tańczę. Wiruję z kosmicznymi
okruszkami. Jestem jednym z nich.