Górna była minimalnie mniejsza od dolnej. Mięsiste z lekko wysuszoną skórą. Były najwidoczniejszą częścią twarzy. Z profilu wyglądały jak duża małża, która nie ma zamiaru otworzyć się przed poławiaczem pereł. Nigdy nie oblizywał się publicznie. Uważał to za coś zboczonego.
Warga podobał się płci przeciwnej, ale nie zależało mu na trzymaniu się za ręce, chodzeniu do kina, kłótniach czy wspólnych wakacjach. Jego najdłuższy związek trwał 10 dni. Z dziewczynami chciał się tylko całować. Nie był wybredny, przeważnie one go podrywały. On skupiał się na momencie, kiedy to usta zjednoczą się z jej ustami. Nic więcej, serio. Dziubki, cmokanie, nawet lekkie przygryzanie. Wymiana ciepłem oddechu, a nawet zapachem sosu czosnkowego. Tylko w tym momencie pozwalał na niewielką ilość śliny. Ciepło i wilgotno. Lepko. Robił to powoli i dokładnie. Z każdą sekundą z większą intensywnością. Oznaką zaangażowania było rytmiczne pomlaskiwanie. Po kilku minutach całowania przechodził w trans. Zamknięte powieki, coraz szybsze tętno, a usta, wielkie usta marszczyły się i przyklejały do dziewczęcych usteczek. W szczytowym momencie podniecenia pochłaniał je, a z kilkumetrowego, pokręconego jelita robił najdłuższą na świecie słomkę z sokiem trawiennym. Głębokim wdechem wysysał z żołądka, to co ostatnio spożywała. Najbardziej lubił, gdy była to pikantnie przyprawiona wieprzowina z pieczonymi ziemniakami i kapustą kiszoną. Warga był zbyt leniwy, by zaparzyć sobie herbatę, a nawet zawiązać sznurówkę. Takie znajomości mu odpowiadały. Przyjmując pokarm, czuł niemowlęcą rozkosz nie ssając piersi. Bez marnowania czasu na zakupy, krojenie, duszenie, smażenie, przyprawianie, podawanie, gryzienie, przełykanie, trawienie. Wkładał w to dużo serca.
Po takiej randce, dziewczyny odchodziły zniesmaczone. Głodne nieco innych wrażeń. Zgodnie twierdzą, że najlepszy kebab jest u Jarzyny.